Każdy byłby zachwycony, kiedy usłyszałby od swojego szefa, abyś wziął urlop. Teoretycznie, ja też, ale nie w październiku, kiedy już lato się z nami pożegnało i w zasadzie odpocząć można głównie w domu. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, postanowiłem zabić czas oglądając film na laptopie. Nagle, wśród wielu reklam, wpadła mi w oko oferta Last Minute do Madrytu. Wylot był następnego dnia, a cena okazjonalna, więc w drogę na zwiedzanie Hiszpanii. Spakowałem plecak i poleciałem następnego dnia.
Lotnisko w Madrycie, ku mojemu zaskoczeniu, powitało mnie pięknym słońcem, które w pośpiechu zmusiło mnie do zrzucenia kurtki i czapki. Pogoda w Hiszpanii była jak na życzenie, wiosenna. Pamiętając zajęcia z języka hiszpańskiego w liceum, kupiłem bilet na pociąg do centrum miasta i dotarłem do hotelu pod wskazany adres. Po 15 minutach spaceru dotarłem do hotelu, zakwaterowałem się, a obsługa była przemiła. Na miejscu dostałem wskazówki dotyczące najciekawszych miejsc i atrakcji w Madrycie.
Nie trzymając się planu, odwiedziłem Plac Słoneczny, Plaza Mayor i dotarłem do Pałacu królewskiego przy Gran Via – głównej ulicy Madrytu. Chcąc zobaczyć więcej miejsc, kupiłem odpowiednik karty miejskiej na 10 przejazdów, a dzień przed wyjazdem, wybrałem się pociągiem do miasteczka Alcala de Henares, w którym urodził się ojciec hiszpańskiej literatury - Miguel de Cervantes.
Polecam każdemu, kiedy nie będzie miał co ze sobą zrobić jak ja :)
Komentarze