Safari przez Parki Narodowe Kenii: Laku Nakuru, Masaji Mara, Trans Mara, Amboseli, Tsavo, Kilimandzaro i wyspę Wisanii koło Shimoni. Styczeń środek zimy w Polsce, a my wyjeżdżamy do Kenii last minute na safari po parkach. Z Warszawy do Amsterdamu a dalej samolotem rejsowym do stolicy Kenii Nairobi. Podróż trwa 14 godzin , następnie załatwienie wizy odbiór bagażu i transfer z lotniska do hotelu. W hotelu po kolacji Marta zapoznaje nas z szczegółami i trasą dalszej podróży. Tak rozpoczęła się nasza przygoda z Kenią i zimowe wakacje w gorącej Afryce . Po śniadaniu i wykwaterowaniu ładujemy bagaże do samochodu i autami po 6 osób wyjeżdżamy w stronę Nakuru. Po drodze wizyta w posiadłości Karen Blixen , obecnie jest tu muzeum. Starannie utrzymany park, pełno tu kwiatów, ozdobnych krzewów i drzew. Rezydencja na tle drzew akacjowych i wysokich kaktusów robi wrażenie. Jak z filmu „Pożegnanie z Afryką”. Film nie był tu kręcony. Nasza kolumna składa się z 4 aut. Pierwsze zwierzęta oglądamy z tarasu Lodge w trakcie obiadu. W tym czasie kierowcy przygotowują samochody na nasze pierwsze popołudniowe safari Jedziemy nad / jezioro / Lake Nakuru ,które jest całe w kolorze różu. Tu Flamingi zlatują się na nocleg .Ciągle dolatują nowe ptaki. Widok jak z bajki. Na sawannie spotykamy nosorożce a dostojne żyrafy z młodymi pozują do zdjęć. Antylopy gnu, bawoły, gazele pasą się na trawie a rodzina guźców ustawiła się nam do zdjęć. Aparaty i kamery cały czas pracują na wysokich obrotach. Na drodze rozłożyło się stado koczkodanów, które powoli omijamy. Przyjeżdżamy na taras widokowy skąd widać całą okolicę. Zachód słońca na tle sawanny i jeziora to niespotykany widok. Jedziemy na nocleg do Lodge. Po drodze oglądamy widowisko jak młode antylopy walczą o swoją pozycję w stadzie.
Cały czas poruszamy się na granicy 2000 m nad poziomem morza. Bagażowi zanoszą nasze bagaże do domku. Domek wyposażony w klimę, TV składał się z trzech pomieszczeń sypialni z olbrzymimi łóżkami, olbrzymiej łazienki oraz pokoju dziennego skąd było wyjście na taras .Widok z tarasu na tropikalny ogród o wschodzie słońca zobaczyliśmy dopiero rano, było co oglądać i podziwiać. Późna kolacja, występ tańczących Masajów i szybko do domku .Trzeba przygotować ubranie na następny dzień, naładować akumulatorki i szybko spać. Pobudka o 5 rano bagażowi zabierają nam bagaże my w tym czasie mamy śniadanie. Po śniadaniu króciutki spacerek połączony z robieniem zdjęć i do auta .Przed nami bardzo długa droga do Parku Narodowego Masaji Mara do królestwa lwów. Auta mają otwarte dachy, jadąc podziwiamy krajobrazy oglądamy i fotografujemy zwierzęta .Od czasu do czasu jedno auto grzęźnie w błocie pozostali kierowcy solidarnie pomagają sobie. Nam nie wolno wychodzić z aut bo to dzikie zwierzęta to zielone mamby. Sawanna jest jak ocean traw zielono i zielono a gdzieniegdzie wysepki z drzew akacjowych zwanych dachami Afryki ze względu na ukształtowanie korony .Spotykamy samotnego geparda który nieodpłatnie nam pozuje. Wszędzie są zwierzęta całe stada. Żyrafy, zebry wiele gatunków antylop, bawoły wszystkie się pasą w zgodzie i pokoju .W oddali widać przemykające hieny i szakale co wprowadza niepokój .Stado lwów przy drodze zrobiło sobie stołówkę ,podawano antylopę na surowo.
Po obiedzie jedziemy do wioski Masajów. Witają nas śpiewem i tańcami osobno kobiety osobno mężczyźni. Wioska ogrodzona jest płotem z kolczastych gałęzi akacji, które stanowią ochronę przed dzikimi zwierzętami. Zwiedzamy domki, które wybudowały kobiety jest palenisko i miejsce do spania a nawet pomieszczenie na małe zwierzęta. Domki mają konstrukcje z gałęzi . Ściany są oblepione gliną wymieszaną z odchodami krów. Mężczyźni pokazują sposób rozpalania ognia. Idziemy do szkoły gdzie dzieci uczą się pisania i czytania. Zegnają nas tańcem i śpiewem. Jedziemy polować na lwy i gepardy , strusie nie bojąc się podchodzą do nas pod same auto. Przy drodze rosną drzewa kiełbasiane. Stado lwów rozłożyło się na drodze są tam całkiem malutkie lwiątka średnie i całkiem dorosłe. Nie chcą nas przepuścić. Zawracamy i jedziemy inną drogą. I znowu kolacja bardzo smaczna przy akompaniamencie afrykańskiej muzyki połączonej z tańcami masajskimi. Bardzo śmiesznie wyglądają tancerze strój masajski na ręce zegarek a przy pasie komórka.
Na drugi dzień po śniadaniu jedziemy do Parku Trans. Mara jest to królestwo hipopotamów i krokodyli i znajduje się na granicy Kenii i Tanzanii. Jest tu posterunek graniczny .Ponieważ były świeże ślady lwów to dostajemy ochronę. Rzeka Mara ma strome zbocza w wodzie zażywają kąpieli hipopotamy, są całe grupy widać też krokodyle . Zwierzętom w wodzie przyjemnie i chłodno a nam bardzo gorąco. Słońce świeci prawie pionowo jesteśmy w okolicy równika i temperatura gdzieś około 50 stopni .Jest bardzo gorąco więc z przyjemnością wracamy do naszych samochodów. Tutaj wiosną odbywa się przeprawa zwierząt przez rzekę do Serengeti. Dużo zwierząt ginie w wodzie gdzie polowanie urządzają krokodyle. W drodze powrotnej mijamy hieny, szakale, antylopy. Daleko od nas widać rodzinkę słoni ,które z młodymi spacerują po sawannie. Spotykamy geparda trochę dalej starego lwa samotnika. Olbrzymie stado bawołów pasie się .Z daleka to wygląda jak duża czarna plama na zielonym tle. Z Masaji Mara jedziemy do Nairobi. Jedziemy wzdłuż Wielkiego rowu afrykańskiego który ma długość 9 tysięcy km. Ciągnie się przez cały kontynent afrykański Głębokość rowu to około 1 km Jesteśmy urzeczeni jego rozmiarem i wielkością. Degustacja mięs dzikich zwierząt jest w restauracji Carnivore .Mięso podano w formie grila z odpowiednimi afrykańskimi przyprawami bardzo smaczne. Nairobi stolica Kenii, tu mieszka 6 mln ludzi. Miasto nowoczesne kosmopolityczne. W city pełno wieżowców a na obrzeżach miasta slumsy i dzielnice elitarne. Nairobi należy do bardzo niebezpiecznych miast Afryki. Jedziemy do Parku Amboseli który jest królestwem słoni .Robi się późno kierowcy pędzą jak szaleni. Jedziemy wzdłuż granicy z Tanzanią .Wszystkie auta jada jak w konwoju zdarzały się na tej drodze napady na turystów i dlatego nie wolno jeździć po nocach .
W bramę parku narodowego Amboseli przekraczamy koło 20 ,jeszcze godzinka i jesteśmy w lodge Amboseli. Powitanie szklanką soku i wilgotnymi ciepłymi ręcznika do wycierana rąk i twarzy. Kolacja już czeka na nas. Po kolacji pokaz karmienia hien .Widok niesamowity i niepowtarzalny. Rano jedziemy pod granicę Tanzanii skąd rozpościera się widok na Kilimandżaro 5895 m /góra złego ducha/. Śnieżnobiały szczyt widać w całej okazałości .Jest bezchmurne niebo i widoczność super, na górze biało na dole zielono i ciepło. Spotykamy olbrzymie stada słoni. Słonie są w różnym wieku przechodzą koło aut nie zwracając na nas uwagi. Spotykamy inspektorów ,którzy liczą słonie. Są tu również boćki białe i czarne , chodzą po rozlewiskach i ucztują . Niektóre klekoczą po naszemu te na pewno są z Polski. Przed obiadem zwiedzamy tropikalny park robimy zdjęcia .Jest tu willa Hemmigłeja spotykamy małpki kapucynki ,trzeba uważać bo są bardzo złośliwe .Po obiedzie jedziemy do Parku Narodowego Tsavo, tutaj drogi mają kolor pomarańczowo -czerwony. Po drodze mijamy wysokie kopce termitów, spotykamy żyrafy, zebry, stada perliczek. Zajeżdżamy nad jezioro czerwonych słoni .Niestety nie było żadnego. Nazwane są czerwonymi słoniami ponieważ tarzają się w czerwonym błocie i są czerwone. Wieczorem na nocleg zatrzymujemy się w prawdziwej myśliwskiej lodge. Nie tu okien na taras nie ma drzwi są tylko rolety zamykane na zamki .Lodge znajduje się wysoko na skalnej półce. Spać idziemy z głupim odczuciem, szczelnie zamykamy moskitiery .Na ścianach są jaszczurki. Rano przy śniadaniu dużo śmiechu bo komuś żaba wskoczyła do łóżka. Była to pożegnalna noc minął właśnie 9 dzień safari .Cała wycieczka dzieli się na dwie grupy bo będziemy mieszkać w różnych hotelach. Następuje przepakowanie bagaży i porobienie zdjęć . Przy lodge oglądamy drzewa na ,których kolibry i papugi mają swoje kolonie. Jedziemy do Mombasy . Mijamy przy drodze olbrzymie baobaby .Oglądamy skutki wybuchu wulkanu który miał miejsce 200 lat temu. Daleko na horyzoncie widać stożki wygasłych wulkanów. Przyjeżdżamy do Mombasy, miasto nazwane Cudem Natury. Największy port po tej stronie Afryki .Rozwój miasta zatrzymał się po opuszczeniu Kenii przez Anglików. Zwiedzamy Skansen Bomas - prezentowane jest tu, budownictwo i przedmioty codziennego użytku plemion kenijskich. W trakcie wizyty u szamana dostajemy talizmany. Na odpoczynek jedziemy do hotelu GIRIAMA BEACH, all inclusive.
Nasze marzenia o spaniu do godz. 8 spełniły się ,mamy cały dzień dla siebie. Hotel znajduje się przy plaży BAMBURI nad oceanem Indyjskim. Woda w oceanie ma 36 stopni ciepła. Byczymy się na leżakach pod parasolami popijając zimne napoje. Jesteśmy w cywilizowanym świecie. Po dniu wypoczynku po śniadaniu jedziemy zwiedzać Mombasę - Fort Jesus, starówkę, świątynię buddyjską, meczet. Podziwiamy z okien autokaru miasto którego symbolem są Kły Słonia, latarnię morską w środku miasta ,oraz park baobabów ,gdzie okazy mają po 500 lat i w obwodzie 15m.Na koniec wycieczki podjeżdżamy pod Nakumat odpowiednik hipermamarketu na zakupy. Hotel Giriama Beach to całkiem inny świat. wszędzie palmy i kwiaty baseny .Cały kompleks hotelowy położony w parku i otoczony wysokim ogrodzeniem. Obsługa bardzo miła i uprzejma .Wszędzie ochrona a w nocy z psami. Jedziemy na wycieczkę czyli płyniemy po oceanie Indyjskim łódkami dhau odwiedzamy wyspę Robinsona, wyspę Wasini, oglądamy podwodny świat raf koralowych, zapiera dech w piersiach. Bajeczna kolorystyka , kolorowi mieszkańcy rafy nie mają sobie równych. W drodze powrotnej zatrzymujemy się na degustację krabów. Odwiedzamy wioskę muzułmańską, w której znajduje się ogród ze skał wulkanicznych przypominających zwierzęta . Skały mają bajeczne kształty Przez cały czas pobytu w Kenii robimy duże ilości zdjęć i kręcimy filmy.
Zbliża się koniec pobytu. Czas wracać minęło 13 dni naszego pobytu. Z Mombasy do Nairobi to 700 km. Wyjeżdżamy autokarem po drodze zbaczamy z trasy i zatrzymujemy na obiad w zajeździe myśliwskim znajdującym się pseudo dżungli. Pomimo prymitywnego wyposażenia posiłek był bardzo smaczny.Na ostatni nocleg zatrzymujemy się w Machakos .Wita nas w hotelu folklorystyczny zespół. Rano o 8 musimy być w Nairobi na lotnisku .Po odprawie celnej i paszportowej robimy ostatnie zakupy pamiątek i kawy kenijskiej i idziemy do samolotu. Dzięki przewodniczce Marcie i jej wiedzy czas zleciał szybko i mile. Dużo rzeczy dowiedzieliśmy się i zobaczyliśmy. Nairobi nas zegna temp +40 stopni. Lecąc na wysokości 12 tyś m, oglądamy Afrykę z góry .Pogoda jest słoneczna widzialność b.dobra za okienkiem w samolocie temp dochodzi do 70 stopni minus. W samolocie oglądamy filmy słuchamy muzyki obserwujemy na monitorze trasę lotu oraz korzystamy z gastronomi samolotowej jest lepsza niż w niejednej restauracji. Amsterdam wita nas temperaturą 10+.W Warszawie ze względu pogodowych samolot podchodził dwukrotnie do lądowania. Jest mroźno -10 i pełno śniegu . Jeszcze tylko odprawa , bagaże przy pożegnaniu wymiana adresów. Szybko na parking jeszcze szybciej do samochodu i w drogę. Wracamy do domu. Wieziemy ze sobą pamiątki, filmy, i mnóstwo zdjęć i wiele miłych wspomnień na długie zimowe wieczory. Tę wycieczkę będziemy wspominać jeszcze długo. Oglądając kanał Discovery oglądamy miejsca które widzieliśmy na własne oczy. Jest to inne oglądanie budzi się tęsknota żeby te miejsca jeszcze raz zobaczyć, polecam na wakacje.
Komentarze